czwartek, 18 czerwca 2020

Początek szóstego miesiąca

Szósty miesiąc trwa w przybliżeniu od 23 do 27 tygodnia. I zachodzą w nim znaczące zmiany dla ciała, ale wydaje mi się, że przede wszystkim dla psychiki przyszłej mamy. Tak też jest ze mną. Do tej pory, nie udawało mi się zawsze odróżnić gazów od ruchów...Wydawało mi się, że nic nie czuje i że to oczywiście bardzo niedobrze. Aż tu nagle buum! Przyszedł 24 tydzień i mój synek zaczął wyraźnie dawać o sobie znać. Robi się coraz większy, a co za tym idzie licznik na wadze rośnie jak szalony. Przez to, że mały prawie non stop się rusza, ja stałam się spokojniejsza i jakaś taka bardziej "rozlazła" :) Chyba zaczynam czuć się jak matka...lepiej późno niż wcale? Nie wiem od czego to zależy, ale jest inaczej- zdecydowanie. Dzięki temu mam większą świadomość jego przyjścia na świat... Że to w zasadzie już niedługo i chyba czas najwyższy zacząć przygotowania do tego wielkiego wydarzenia. 
I chociaż od początku jest wiadomo, że Miki nie przyjdzie na świat drogą naturalną, to chyba w żaden sposób nie umniejsza stresu z tym związanego. 

Epidemia wcale nie pomaga, ponieważ podobno ojcom nie wolno wchodzić do szpitala, chociażby po to żeby odwiedzić partnerkę nie mówię o uczestniczeniu w porodzie. Trochę mnie to martwi, bo jak większość z nas wie, pobyt w szpitalu niemiłosiernie się dłuży, bo tam się po prostu zakrzywia czasoprzestrzeń. Po prostu boję się, że zostanę z maleństwem sama i nie będę wiedziała kompletnie co robić. No, ale miejmy nadzieję, że sytuacja do października jakoś się ustabilizuje. Chociaż szczerze wątpię, biorąc pod uwagę to co się obecnie dzieje i statystyki... 

Wszystko w zasadzie byłoby dobrze, gdyby nie nagłe, mocne i powracające bóle żeber pomiędzy piersiami a rosnącym brzuszkiem. Boli kiedy chce i  w zasadzie niewiele pomaga w uśmierzeniu tego nieznośnego bólu. Wiem, że jest to związane z rozciąganiem się więzadeł, przemieszczaniem się wielu rzeczy w środku. Zmianą wielkości macicy, a przede wszystkim nie oszukujmy się, niewłaściwą postawą ciała. A trzeba Wam wiedzieć, że moja postawa pozostawia wiele do życzenia. 3 mm krótsza noga nie ułatwia sprawy w momencie kiedy stajesz się hipopotamkiem.... i masz trudności w podniesieniu się, czy zmiany pozycji. Kupiłam wkładkę, ale prawdę powiedziawszy niewiele daje. W zasadzie nic nie pomaga, każda pozycja na dłuższą metę staje się bolesna. Jednak znoszę to dzielnie, a ruchy synka rekompensują wszystko :) Jest to jak na razie najlepsze czego doświadczyłam, no może nie licząc pierwszego usłyszanego bicia serca w początkowych tygodniach ciąży :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz