środa, 10 czerwca 2020

Ciąża w czasach zarazy

Od momentu, kiedy wróciłam ze szpitala, a było to dokładnie 10 lutego (pamiętam bo poszłam do restauracji na pysznego schabowego), nie minęło wiele czasu a zaczęła się pandemia wirusa. Byłam pozbawiona opieki medycznej i pozostawiona sama sobie. Nawet w momencie kiedy chciałam zrobić badania zlecone jeszcze przez szpital to usłyszałam w laboratorium, że jak dobrze się czuję to lepiej nie ryzykować. 


Więc czekałam. I w zasadzie, gdyby nie opisany w poprzednim poście podręcznik, a czasem jakiś obejrzany na youtube filmik, to nie wiedziałabym co dzieje się w moim organizmie. Przez blisko dwa miesiące nie miałam robionego usg, co oczywiście objawiało się paniką i strachem o zdrowie maluszka. Przychodnia zamknięta, lekarz nie przyjmuje - radź sobie kobieto. Rosła we mnie frustracja na całą tą sytuację, przecież nie zatrzymam ciąży, ani ja ani żadna kobieta na świecie nie jest w stanie tego dokonać.
Po pewnym czasie udało mi się zapisać na wizytę prywatną i tak już w sumie zostało. Do dziś częściej odwiedzam swojego lekarza prywatnego aniżeli tego na NFZ. Pewnie też z racji, że tego drugiego ciągle nie ma i jedyne na co go stać to zastępstwo w postaci niekompetentnego, niedouczonego kolegi po fachu. 

W momencie kiedy udało mi się w końcu dostać do laboratorium miałam przypisaną tzw. teleporadę. Czekałam niemalże miesiąc, żeby usłyszeć w słuchawce, że mam bakterie w moczu i czy ogólnie dobrze się czuję. Sama porada trwała nieco ponad minutę i nawet nie rozmawiałam z lekarzem tylko Panią zajmującą się rejestracją. To chyba mówi samo za siebie jeśli chodzi o traktowanie ciężarnych kobiet i bagatelizowanie ich praw i potrzeb. Byłam wściekła, bo oczywiście rozumiałam i rozumiem, że wirus, że środki ostrożności, że obostrzenia...ale na litość boską całego świata się przecież nie da zatrzymać. i chociaż w obecnym czasie jest dużo lepiej, to nadal nie mogę np. zobaczyć się z położną, choć akurat bardzo bym chciała. Jedyne co można zrobić to porozmawiać przez telefon o wcześniej przesłanych materiałach. Moim skromnym zdaniem jest to tyle co nic. Szczególnie jeśli chodzi o pierwszą ciążę. Coraz częściej kiełkuje we mnie obawa, że październik coraz bliżej a zachorowań przybywa... 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz